Masaitis”

   Tegoroczny Tydzień Misyjny miał za temat „Misje sercem Kościoła”. Była to okazja, aby zaprosić do naszej szkoły w Borzęcinie Dużym ks. Arkadiusza Nowaka ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, który wraz z nowym rokiem duszpasterskim, po 25-letnim pobycie w Afryce, został przydzielony do animacji misyjnej w swoim zgromadzeniu. W poniedziałek 30 października nasz gość spotkał się z uczniami klas 4, 6, 7 i 8, którym opowiadał o Tanzanii, gdzie posługiwał przez ostatnich 16 lat.

Snuł niekończącą się pasjonującą opowieść o Afryce Wschodniej, o życiu codziennym jej mieszkańców, ich wartościach i zmianach niekoniecznie na lepsze. Przybliżył uczniom stare na półkoczownicze wojownicze i jakże malownicze plemię Masajów. Masajowie, to najsłynniejsze plemię w Kenii i Tanzanii, rozpoznawalni po wysokim wzroście, szczupłej sylwetce i wyprostowanej postawie.

Nasz gość opowiadał o ich tradycyjnym tańcu o nazwie „adumu”, który można było podziwiać na krótkim filmie. Odkryliśmy też, że popularną czynnością u Masajów jest przekłuwanie i bardzo charakterystyczne rozciąganie małżowin usznych. Mężczyźni, by sprawdzić swoje wojownicze umiejętności w walce, pojedynkują się na kije. Dojrzali chłopcy natomiast, zanim zostaną wojownikami, muszą przejść rytuał obrzezania „emorata” i nie mogą przy tym okazać bólu.

Kiedy Masajowie ustawią się w szeregu, ich ciała zaczynają wężowato falować. Ruch ten wychodzi z kolan i biegnie ku głowie. Patrząc na całą grupę wyglądają jakby falująca trawa, a z szeregu wychodzą pojedynczo młodzieńcy, szykując się do charakterystycznych skoków. Największa uroda tkwi właśnie w wysokości ich skoków.

To wśród nich, ks. Arkadiusz prowadził pierwszą ewangelizację, głosząc Chrystusa. To pasterskie plemię, dla którego ważne są krowy, zielona trawa i mleko…(bo tradycyjna masajska dieta składa się z mleka, mięsa i krowiej krwi), stopniowo zaczęło wyzwalać się od lęku i strachu przed działaniem niekontrolowanych sił przyrody. Jest to jednak bardzo powolny proces.

Tradycyjni Masajowie nie przechowują pamięci o zmarłych. W przeciwieństwie do innych ludów zmarli w życiu Masajów nie odgrywają większej roli. Śmierć to kompletne unicestwienie, nazywają ją „odcięciem duszy”. Masajowie mają dwa rodzaje „pochówku”. Przeciętni zmarli są pozostawiani pod drzewami. Tych zwykłych członków plemienia układają krótko przed śmiercią w pozycji embrionalnej, z twarzą skierowaną ku wschodowi, pod drzewem i zostawiają hienom i dzikiemu ptactwu na pożarcie. Tylko starsi i ważni członkowie są chowani w ziemi. Ten drugi rodzaj jest przywilejem ludzi zasłużonych dla społeczności. Masajowie grzebią ich po środku majdanu i po 9 miesiącach odkopują. Leją wtedy mleko i miód na ich czaszki oraz zabijają kilka kóz ofiarnych.

Wraz z chrześcijaństwem, to się radykalnie zmieniło, ciało nabrało wartości.

Nawróceni czy nie, ci ludzie przechowują głęboką mądrość życiową. Bóg w ich poetyckim pojęciu jest ‘kobietą’ koloru czarnego, zupełnie jak czarne chmury brzemienne w życiodajny deszcz, zwiastujące urodzaj. Czarny kolor jest więc kolorem Boga, a dla masajskich chrześcijan, życia w Jezusie Chrystusie.

To ludzie prości, potrafiący cieszyć się ze wszystkiego, dla których najcenniejszą rzeczą są relacje z innymi. Cieszą się z tego co mają, trafnie powtarzając „wy Europejczycy macie zegarki, ale my mamy czas…” Relacje są prawdziwym bogactwem tej koczowniczo-wojowniczej społeczności.

Ktokolwiek odwiedził chociaż raz Afrykę Wschodnią powinien znać słowo „masaitis”. Jest to nic innego jak swego rodzaju choroba, na którą zapadają ludzie zafascynowani Masajami. Ksiądz Arkadiusz niewątpliwie do takich należy.

s. Krystyna Walada, mcs-c